Poczucie misji i wspólnych wartości

Jednostka GROM w Iraku, 2007 rok.

Dziś coraz trudniej jest przekonać ludzi do tego, by zaangażowali całe swoje serce i energię w wykonywanie swojej pracy. Dlaczego tak jest? Między innymi dlatego, że stworzone przez organizacje procedury z jednej strony porządkują funkcjonowanie organizacji, ale z drugiej zabijają poczucie wyjątkowości ludzi pracujących w niej. Aby wykrzesać z pracowników iskrę kreatywności i zapału, organizacje muszą nadać wysiłkom pracowników wyższy wymiar. Muszą stworzyć im poczucie misji i wypracować wspólne wartości. O tym, właśnie przekonałem się służąc w Wojskach Specjalnych.

Jak to wygląda w GROM-ie? Każdy z nas wykonywał swoją „robotę” najlepiej jak umiał. Zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że w tak małym zespole specjalistów każdy z nas musi być na najwyższym poziomie. Kiedy stoisz jako „jedynka” do wejścia do budynku, a z informacji wywiadowczych wiesz, że w środku mogą być zamachowcy samobójcy i tylko czekają na ciebie i twój zespół nie możesz się zawahać. Wszyscy ufają ci. Wiedzą, że podejmiesz właściwą decyzję nawet jeśli poniesiesz najwyższą cenę. Nigdy przez cały okres mojej służby setki akcji bojowych nie spotkałem się z sytuacją, aby którykolwiek z chłopaków zawahał się i odpuścił na jakimkolwiek odcinku swojego zadania. Dlatego wszystko co robiliśmy było zawsze na najwyższym poziomie.

Poczucie misji

Nie przypominam sobie również podczas 22 letniej służby w WS, aby ktokolwiek z nas przekładał sprawy osobiste ponad misję jednostki. Misją tej jednostki było ratowanie życia ludzkiego. Reprezentowaliśmy nie jedną z wielu firm, lecz nasz kraj. Co jest najważniejsze w tym wszystkim, to że nie wzniosłe hasła przyświecały nam, lecz nasza atmosfera pracy, dyscyplina zadaniowa, poczucie misji i dobrze wykonanej „roboty”.

Jeśli słowo nie jest poparte czynem wtedy staje się ono pustym sloganem, nic nie wartym, który zaczyna ciążyć na tobie i na organizacji, w której jesteś. U nas jednak było bardzo bliskie temu, co robiliśmy na co dzień. Wszystkie treningi, ćwiczenia prowadzone tak realnie jak tylko to było możliwe. Tylko w ten sposób żołnierz nabiera pewności siebie i swoich umiejętności.

Komandosi Wojsk Specjalnych czują, że mogą spełniać swoje marzenia, dlatego pokonują wszelkie przeciwności, aby dostać się do swojej wymarzonej jednostki. Pamiętaj, że za murami jednostki czeka cię piekielnie trudny trening , lata wyrzeczeń, dyscyplina, niemożność pochwalenia się osiągnięciami wśród znajomych, abyś na końcu mógł ratować życie ludzkie. Pamiętam jak na jednej z akcji bojowych w Afganistanie po udanym szturmie, kiedy jeszcze kurz, zapach prochu i materiałów wypychowych wisiał w powietrzu i przenikał nasze nozdrza, a śmigłowce bojowe krążyły nad naszymi głowami jeden z moich przyjaciół podszedł do mnie i mówi: „widzisz Puwal to właśnie dla takich chwil warto zostać szturmowcem”. Nigdy nie zapomnę wyrazu szczęścia na twarzach uratowanych przed egzekucją zakładników.

Poczucie bezpieczeństwa

Wielu żołnierzy, funkcjonariuszy w wyniku odniesionych ran podczas akcji bojowych musiało opuścić szeregi swoich jednostek. W czerwcu na konferencję SOF K9 której byłem współorganizatorem zaprosiliśmy jednego z weteranów Navy Seal – Jamesa Hatcha autora książki „Touching The Dragon”.

Ten niezwykły człowiek opowiedział swoją historię jak ze świetnie wyszkolonego komandosa w wyniku odniesionych ran stał się niepełnosprawnym człowiekiem, który dotknął „dna”. Dlatego powołano szereg organizacji, które pomagają finansowo dojść do zdrowia zarówno psychicznego, jak i fizycznego swoim podopiecznym. Jeśli masz poczucie więzi ze swoją organizacją, która stoi za tobą w każdych warunkach to nie wynagrodzenie, awanse pozwolą ci przetrwać bardzo długą rozłąkę ze swoimi rodzinami w czasie misji bojowych, poligonów czy podróży służbowych, ale to że jesteś dla niej ważny i nie ,,wypluje,, cię jak przestaniesz być potrzebny.

Wspólne wartości w które wierzymy dążenie do doskonałości, są tak mocne, że sami czuwamy nad tym, by w naszym zespole bojowym byli tylko najsprawniejsi ludzie. Jeśli któryś z członków sekcji, zespołu opuszczał się w wykonywaniu swoich zadań, dawaliśmy mu pewien czas na poprawę, a gdy ta nie następowała, musiał opuścić szeregi operatorów. Sam zdawał sobie sprawę, że w tak małej, sześcioosobowej sekcji obniża efektywność i zwiększa ryzyko niepowodzenia misji.

Stopień nie jest najważniejszy

Kolejną wartością, która sprawdziła się w GROM‑ie jako bodziec do podnoszenia skuteczności działania zespołu, było bezwzględne promowanie wiedzy i umiejętności. Kompetencje członków sekcji/zespołu klasyfikowały nas na odpowiednim szczeblu. Sprowadzało się to do tego, że dowodzenie przejmowali najbardziej doświadczeni ludzie.

Wielu młodych, jeszcze niedoświadczonych oficerów poddawało się tej kulturze organizacyjnej i widać było jak w krótkim czasie pod okiem doświadczonych operatorów przechodzą przemianę, nabywają potrzebnych cech i umiejętności w dowodzeniu. Byli również tacy, którzy nie poddawali się temu i niestety zwykle musieli sami opuścić szeregi zespołów bojowych. Dlatego kompetencje powinny być przedmiotem uznania w każdej organizacji – promowanie ich wyzwoli w każdym pracowniku poczucie jego wartości w kreowaniu misji organizacji.

Pytanie jak spowodować aby ten zapał pozostał na długo jak motywować zespół do pracy na „wysokich obrotach”, tak aby zapał ciągle był na tym samym poziomie.

Jeśli jesteś ciekaw czekaj na więcej 😉.

Zdjęcie: Irak rok 2007.

Autor jest weteranem Jednostki GROM, twórcą i pierwszym dowódcą Grupy Psów Bojowych w Jednostce. Więcej informacji na stronie https://www.facebook.com/pg/sof.project.krzysztof.puwalski

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *