… Sytuacja stawała się coraz bardziej napięta. Wydarzenia zaczynały nabierać tempa i przyspieszać w iście ekspresowym trybie. Po tym jak strzały ucichły, rozpoczęła się kolejna kanonada, brakowało jedynie fajerwerków i szampana, a można by pomyśleć że mamy sylwester w czerwcu i za dnia. Dołączyli do nas Amerykanie i ruszyliśmy wzdłuż ulicy, z której był do nas prowadzony ogień, torując sobie przejście z użyciem granatów włącznie…
Uczucie kiedy wybucha granat za pojazdem na środku ulicy – bezcenne, okazało się, że użycie F1-ki w rzeczywistości nie jest tak groźne dla nas stojących (i próbujących przykleić się do ściany), jakby się mogło wydawać. Kiedy wydawało się, że sytuacja zaczyna być opanowywana, nastąpił kolejny, szybki zwrot akcji. Po jakiejś chwili stojąc w innym miejscu ulicy, nieopodal naszego „konia trojańskiego”, obserwowałem żołnierza Irackiego kucającego z karabinem maszynowym PK.
W ułamku sekundy, na moich oczach, żołnierz oberwał i padł na ziemię (w ułamku sekundy z osoby pełnej emocji, marzeń, myśli przeistoczył się w kukłę , szmacianą lalką – takie były moje skojarzenia, widząc jak upada, jak jego ciało reaguje na postrzał). W milisekundzie jeszcze jakby chciał się podeprzeć, po czym padł na ulicę bezwładnie. Po tym wydarzeniu wraz z moim kompanem, nazwiemy go ‘A’., widząc co zaczyna się dziać z naszymi Irackimi żołnierzami (konkretnie jaka jest ich reakcja na postrzał kolegi), po szybkiej ocenie sytuacji i obawie, że nasi iraccy koledzy mogą stracić ducha bojowego (w międzyczasie czekaliśmy już na własne wsparcie, które było już w drodze) postanowiliśmy spróbować go stamtąd wyciągnąć.
Ruszyliśmy w jego kierunku i szybko do niego doskoczyliśmy. Złapaliśmy go za ręce i ewakuowaliśmy go do miejsca bezpiecznego, jakim był opanowany przez nas wcześniej budynek. U żołnierza szybko dało się zauważyć oddech agonalny więc niezwłocznie przystąpiliśmy do RKO oraz pozostałych czynności. Niestety nie udało się go uratować…
Jakby tego było mało, wpadłem na kolejny genialny pomysł. Pomyślałem, że zabiorę „pekaśke” po zabitym żołnierzu. Jak mus… to mus. Nie powiedziałem Wam, że w trakcie kiedy ciągnęliśmy Irackiego żołnierza, dojechał nasz QRF (z ang. Quick Reaction Force) składający się z naszych pojazdów oraz Navy EOD więc było już nas więcej. Poczułem się od razu jakoś lepiej.
Ruszyłem przed siebie owładnięty chęcią zabrania karabinu maszynowego z ulicy, gdy nagłe padł strzał, poczułem tynk na twarzy, a to naprawdę powoduje szybką zmianę planów i przyspiesza podejmowanie decyzji…. ale tą historię już znacie z wcześniejszych postów (o braku muzyki w tle i takich tam)……
Tyle tej historii, która obfitowała w wiele innych wydarzeń, wątków oraz zwrotów akcji. Historii cichych bohaterów, którzy torowali przejścia, ewakuowali rannych sojuszników oraz rannych kolegów pod ogniem nieprzyjaciela, bohatera, który walczył i kiedy nie mógł wspierać nas ogniem z powodu rany postrzałowej, pomagał nam podając magazynki ciągle chcąc być potrzebnym.
Być może jeszcze wrócimy do tej historii i opowiemy ją w całości tak jak na to zasługuje, kiedy okoliczności będą bardziej sprzyjające na jej przedstawienie. Mając na uwadze ostatni wysyp różnego rodzaju publikacji i wspomnień, zespół C.T.C postanowił poczekać na lepszy moment, aby pamięć o tym wydarzeniu i bohaterskiej postawie żołnierzy JWK oraz 1st Special Forces Command – Airborne i Navy EOD nie został rozmyty i zapomniany w dużej ilości podobnych publikacji i postów. Wydarzenie to, w naszej ocenie, godne jest zapamiętania oraz odznaczenia żołnierzy biorących w nim udział i nie zasługuje na niepamięć.
Nasz zespół również w trosce o higienę pracy kolegów pozostających w „obiegu”, nie chciałby aby treści jakimi się dzieli, celem promocji polskich działań specjalnych, mogły w jakikolwiek sposób im samym(czynnym żołnierzom) oraz przyszłym operacjom zaszkodzić, wiemy że działania tego typu najlepiej czują się kiedy pozostają w cieniu, dlatego rzucając nieco światła (posługując się już tą metaforą) pragniemy zrobić, paradoksalnie, większy cień.
Panowie to dla Was, aby nasza nieopowiedziana i niedostrzeżona, dotychczas historia, nie została zapomniana oraz z nadzieją, że kiedyś zostanie należycie oceniona i nagrodzona, na co w pełni zasłużyliście.
Aby zamknąć tą opowieść, dodam jedynie, że nie zapomnę jak Amerykanie przyjechali do nas po operacji podziękować nam i nie zapomnę słów ich dowódcy „… gdyby nie Wy prawdopodobnie nie wrócilibyśmy stamtąd żywi …”. Po czym wręczyli nam bawole rogi, które mieli przyczepione do swoich Hammerów w ramach podziękowania za to, że tam byliśmy…
Poniżej dajemy link do tych samych wydarzeń opowiedzianych z perspektywy zza Oceanu.
https://valor.militarytimes.com/hero/3841
https://valor.militarytimes.com/hero/3852
Pozostałe części tej historii.
Autor
Krycha
ex-operator Jednostki Wojskowej Komandosów, prowadzący obecnie szkolenia jako jeden z filarów C.T.C_operators.
#starapakaJWK #CTCOperators