„Śmigłowce przetransportowały specjalsów w pobliże celu, 60 km od Ghazni. Tam, w dystrykcie Giro, na terenie sporego ogrodzonego gospodarstwa, znajdował się magazyn. Maszyny przyziemiły kilkaset metrów od celu. Operatorzy sprawnie je opuścili i w szyku ubezpieczonym zbliżyli się do budynków. Wokół nie było śladów życia. Nasi, z grupą policjantów, weszli do środka. Szybko zauważyli, że informatorzy wskazali dobre miejsce. W środku były pociski do granatników przeciwpancernych i worki z saletrą wykorzystywaną do produkcji ajdików.
– Dowódca zameldował do TOC-u, że w środku jest pusto. Skończył i walnęło. Później nasi oszacowali, że jednocześnie odpalono kilkanaście ładunków ukrytych w różnych miejscach gospodarstwa. Budynki wyleciały w powietrze. Nasze służby zostały wciągnięte w grę bardzo wyrafinowanych rebeliantów, którzy zasadzkę przygotowywali od dawna. Prawdopodobnie od trzech do dziewięciu miesięcy, dlatego nie mieliśmy szans jej zauważyć w czasie rozpoznania – kontynuuje.
Budynek nafaszerowany kilogramami materiałów wybuchowych zamienił się w gruzy. W środku zostało czterech Polaków i pięciu Afgańczyków. Wszyscy odnieśli obrażenia. Bardzo ciężkie: „Miron”, Robert oraz komendant policjantów – „Zahir”. Ciężkie: czterech pozostałych Afgańczyków, a lekkie – „Gajdzik”. Ten ostatni dopiero po powrocie do bazy zorientował się, że jest ranny.
– Bardziej poczułem, niż zobaczyłem eksplozję. W momencie wybuchu ciśnienie dosłownie rozrywało płuca. Powietrze było tak gorąco, że parzyło mi gardło i nos, nie dało się oddychać. Wokół roznosił się niesamowity smród jakby karbidu. Na jakiś czas straciłem orientację. Znalazłem się w grząskim piachu. Mimo latarki na hełmie, z powodu wszechogarniającego pyłu, nic nie widziałem. Zacząłem macać teren wokół, wyczułem kolano afgańskiego policjanta. On nie został ranny, za to zauważył, że z mojego ciała bezwładnie zwisa kawał mięsa – opowiada.
Wcześniej nawet nie czuł, że został ranny. Afgańczyk sprawnie założył stare taktyczną, zatamował krwawienie. – Do teraz czuję szacunek dla naszych instruktorów, którzy z szkolili policjantów. Afgańczyk w tak stresującej sytuacji, w nocy, zachował się bardzo profesjonalnie. Nauka nie poszła w las – dodaje.”
Zamów książkę
Całą tą historię. i wiele innych mocnych wspomnień z prawdziwej wojny znajdziecie w książce „Ból. Mocna opowieść o rannych i medykach na wojnie” Jarosława Rybaka.
Więcej informacji o samej książce (fragment jednego z rozdziałów, spis treści, sylwetki bohaterów i wiele więcej) , a także możliwość zamówienia książki z dedykacją od Autora znajdziecie na stronie – creatiopr.pl/bol-mocna-opowiesc-o-rannych-i-medykach-na-wojnie/