Jak co piątek kolejna odsłona cyklu „Ludzie z JWK”. Dzisiaj Łyda, który do Jednostki Wojskowej Komandosów trafił w 2013 roku. Choć jego opowieść pochodzi z 2018 roku to jednak przesłanie w niej zawarte jest wciąż aktualne. Mamy nadzieję, że zainspiruje Was do dołączenia do elity – polskich Wojsk Specjalnych.
W JWK służę od 2013 r, wcześniej byłem w innej jednostce. JWK spotkałem podczas misji w Afganistanie, zauważyłem w jaki sposób wykonują swoją pracę, a jaką ja. Różnica była naprawdę duża. Widziałem co oni robią i jak robią, jakimi są ludźmi. Wyróżniali się profesjonalizmem, wiedzą, umiejętnościami oraz doświadczeniem. Zdecydowałem, że chcę coś zmienić i zrobić wszystko, aby do nich trafić.
Jak przygotowywałem się do selekcji?
Przede wszystkim od zawsze utrzymywałem wysoki poziom sprawności fizycznej – częste chodzenie po górach, ciągły trening. Nie ma złotej reguły, aby się do niej przygotować. Siła fizyczna pomaga i ma znaczenie, ale po którymś dniu jest już siła psychiki i determinacji. I z tym trzeba się zmierzyć.
Selekcję przechodziłem w Kotlinie Kłodzkiej, było ciężko, ale w drugim czy trzecim dniu już przestaje się zwracać uwagę na kilometry. Pamiętam jak musiałem dwukrotnie wejść do lodowatej wody, po wyjściu z niej wykonywać kolejne zadania bez możliwości zmiany ubrania, czy osuszenia, a później czekał mnie test psychologiczny. Później dalej w góry i po kolana w śniegu pokonywać kolejne dystanse.
Na początku mojej służby w JWK…
…trafiłem na zespół dowodzenia, potem do Zespołu Bojowego B, później byłem z nimi na misji w Afganistanie, gdzie zdobywałem kolejne wartościowe doświadczenia. W zespole mogę liczyć na pomoc, w każdej sferze – prywatnej i zawodowej. W grupie jesteśmy jak rodzina. To jest taka twarda, szorstka przyjaźń – każdy ma swój charakter, ale razem współpracujemy, także poza pracą pomagamy sobie nawzajem.
Mój zespół kontynuuje tradycje 1. Samodzielnej Kompanii Commando, to jest dla mnie wielka rzecz, ale zarazem smutna… Większość z tych żołnierzy oddała życie za Ojczyznę, z dala od jej granic.
Pięć lat służby w JWK było dla mnie naprawdę dużym doświadczeniem w porównaniu do mojej poprzedniej jednostki. Tutaj rozwinąłem skrzydła, ze względu na liczne szkolenia oraz sprzęt będący na wyposażeniu jednostki. Jest to olbrzymie doświadczenie i niesamowita przygoda. Jak jest się tutaj to po prostu się to czuje! Są liczne wyjazdy międzynarodowe, jest wymiana doświadczeń, a także możliwość poznawania innych ludzi.
Czego jeszcze się nauczyłem?
Trzeba i warto dawać z siebie jak najwięcej. Nigdy nie wiesz do końca co dalej Cię spotka, ale każde nowe doświadczenie można obrócić w pozytyw i wyciągać z tego wnioski. Nawet z negatywnej sytuacji możesz wyciągnąć korzystną naukę. Trzeba być szczerym i po prostu być dobrym człowiekiem. Moja żona zawsze mnie wspierała, ma świadomość, iż moja służba wiąże się z licznymi wyjazdami, a mimo to nigdy nie dała mi odczuć, że nie mam w niej oparcia. Moi synowie są także dumni, iż jestem żołnierzem.
Z punktu widzenia lat mojej służby mogę powiedzieć, iż szkoda czasu na wahanie się. Jeśli ktoś ma ambicję to nie warto zwlekać. Jeśli nawet podejmując to wyzwanie nie uda Ci się za pierwszym razem – trzeba podejść za kolejnym. I nigdy się nie poddawać! Warto zdobywać doświadczenie, ale mieć także na uwadze, iż tutaj będzie się o kilka poziomów wyżej – służba jest wymagająca. Czas na zastanawianie się nie powinien być długi – powinien być czasem na działanie.
Jeśli historia Łydy zainspirowała Was do wstąpienia w szeregi Wojsk Specjalnych to zapoznajcie się z warunkami rekrutacji do Jednostki Wojskowej Komandosów.
Fot: Michał Szlaga
Źródło: Cisi i skuteczni