Urodził się w 1968 r. Jest absolwentem Wyższej Szkoły Oficerskiej Wojsk Zmechanizowanych we Wrocławiu oraz Wyższej Szkoły im. Pawła Włodkowica w Płocku. Po studiach został powołany do służby w Żandarmerii Wojskowej. W 1992 roku trafił do Jednostki Specjalnej GROM. Po ukończeniu kursów specjalistycznych wyznaczony został do służby w Zespole Bojowym, gdzie obejmował stanowiska od operatora aż po dowódcę sekcji szturmowej i dowódcę sekcji wsparcia. W międzyczasie w 1997 r. brał udział m.in. zatrzymaniu, poszukiwanego za zbrodnie wojenne, Slavko Dokmanovicia – „Rzeźnika z Vukovaru”.
Na początku czerwca 2002 roku wyleciał do Afganistanu jako dowódca sekcji. Kilkanaście dni później, 25 czerwca dwie sekcje Jednostki GROM wyruszyły na rekonesans góry oznaczonej na mapie jako K-6. Z jej szczytu można było kontrolować dolinę Panszir. Po bombardowaniach przez Amerykanów oznaczona jako miejsce rozpoznane i nie zagrożone minami. Jak się jednak okazało, nie do końca.
„Patrole to taka rosyjska ruletka”
„Rekonesans przewidziano na jeden dzień. Żar lał się z nieba, termometr wskazywał pięćdziesiąt stopni Celsjusza. Operatorzy szli szykiem ubezpieczonym. Po drodze znaleźli sporo śladów niedawnego pobytu ludzi.
– Na szczyt dotarliśmy w południe. Stąpaliśmy po niewielkich skałach. W ugrupowaniu byłem szósty. Na ten głaz stanęło pięciu kolegów. Ale patrole to taka rosyjska ruletka… Głaz się osunął uruchamiając zapalnik miny. Wyleciałem w powietrze, przekoziołkowałem. Gdyby odrzuciło mnie w bok, spadłbym w przepaść. Kolega miał refleks i chwycił mnie w locie.
(…)
Jako pierwszy, błyskawicznie, zareagował „Żuku”, który kilka lat później, już jako cywil zginął w zasadzce w Bagdadzie. Udzielał pomocy nie zważając na to, że teren mógł być zaminowany, a w naszym kierunku niezidentyfikowani ludzie oddawali pojedyncze strzały… Jego zimna krew i pełny profesjonalizm zyskały uznanie nie tylko w oczach naszych żołnierzy„.
Lekarz ze szpitala przy Szaserów wspominał po latach – „Cały był poraniony. A lewa noga wyglądała, jakby została wkręcona w maszynkę do mięsa„.
Pomimo fatalnego stanu i deklaracji lekarzy, że uratowanie nogi będzie graniczyć z cudem postanowił się nie poddawać.
„Zadziwię lekarzy”
„Już w samolocie do Polski postanowiłem, że zadziwię lekarzy i szybko dojdę do sprawności. Nawet przez chwilę nie dopuszczałem do siebie tego, że stracę nogę. Silna wola i nadzieja bardzo pomaga w takich sytuacjach„.
Po dwuletnim leczeniu, kilkunastu operacjach, setkach godzin konsultacji i tysiącach godzin rehabilitacji w 2005 roku formalnie powrócił do Jednostki. Ze względu na trwającą rehabilitację faktyczny powrót do GROMu opóźnił się jednak do 2007 roku. Pierwszy egzamin z w-fu po powrocie zaliczył na ocenę dobrą.
„Po powrocie musiałem się pożegnać z zespołem bojowym, trafiłem do szkoleniówki. Przed wypadkiem byłem w wielu groźniejszych sytuacjach na ćwiczeniach. Brałem udział w operacjach o wiele bardziej skomplikowanych, niż ta w Afganistanie. Nigdy nie pomyślałem, że gdybym nie wyjechał, to oszczędziłbym sobie kilku lat cierpień, nie narażałbym życia. Jeden z moich znajomych w pierwszym dniu urlopu zginął na przejściu dla pieszych. Przechodził na zielonym świetle, a potrącił go samochód. On miał pecha, ja miałem szczęście. A rana to konsekwencja świadomego wyboru, jakim było założenie munduru„.
Zanim do tego doszło, w 2003 r. został odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski za osobiste męstwo podczas wykonywania zadania bojowego oraz godne reprezentowanie Wojska Polskiego poza granicami państwa. A w listopadzie 2006 roku Prezydent RP ś.p. Lech Kaczyński odznaczył go Krzyżem Kawalerskim Orderu Krzyża Wojskowego. Adam znalazł się w pierwszej ósemce żołnierzy odznaczonych tym wyróżnieniem, a następnie powołany do Kapituły Orderu.
Po powrocie do Jednostki objął stanowisko zastępcy szefa Wydziału Operacji Specjalnych.
Więcej znajdziecie w artykule Jarosława Rybaka „WETERANI 2013: O GROM-OWCU, KTÓRY WSZEDŁ NA MINĘ„.