Ludzie JWK – Sowa

żołnierz Jednostki Wojskowej Komandosów (JWK)

Poniższy tekst pochodzi z profilu Cisi i skuteczni na Facebooku i jest częścią cyklu „Nasi ludzie”, który był publikowany w 2017 roku. Jego przytoczenie tutaj ma na celu pokazanie dróg jakimi żołnierze Jednostki Wojskowej Komandosów (JWK) realizują swoje marzenia o służbie w Wojskach Specjalnych. Mamy nadzieję, że będzie to dla Ciebie solidna dawka motywacji do sięgnięcia po swoje marzenia.

Pseudo: Sowa
Wiek: 27 lat
Urodzony w: Legnica
Stopień: szeregowy

„Kiedy człowiek jest młody, kształtuje w sobie pewne ideały i pewne świętości. Dla mnie jedną z takich świętości zawsze była Ojczyzna. Nie zastanawiałem się, jak mógłbym jej służyć. Wiedziałem od samego początku, że celem jest dostanie się w szeregi elity wojsk specjalnych. Co warte podkreślenia, w tamtych latach pomysł ten wydawał się szalony, nie byłem wcale silny fizycznie, nie byłem najlepszym uczniem, typowy przeciętniak. Miałem jedynie swój cel i byłem gotów poświęcić to, kim jestem by kiedyś stać się tym, kim chcę być. Kiedy skończyłem szkołę, nie było już służby zasadniczej. Miałem wrażenie, że droga do wojska jest dla mnie zamknięta.

Kiedy tylko pojawiła się możliwość wstąpienia do NSR, od razu to zrobiłem, ale moim marzeniem zawsze była służba w jednostkach specjalnych. Miałem świadomość, że trzeba przejść konkretną, wcale niełatwą ścieżkę. Po skończeniu kursu NSR musiałem dostać się do jakiejkolwiek jednostki liniowej i odsłużyć w niej osiemnaście miesięcy. Dopiero wtedy byłbym w stanie ubiegać się o wstąpienie do JWK.

W moim wypadku padło na Świętoszów. Podobno łatwo się do niego dostać, ale trudno wyjść. Mi jednak od zawsze przyświecał jeden cel; wszystko, albo nic. To do Lublińca chciałem trafić i byłem gotów zrobić wszystko, żeby tak się stało.

Jeszcze w Świętoszowie cały czas trenowałem, przygotowywałem się, startowałem w różnych zawodach i stale miałem wrażenie, że nie jestem jeszcze gotowy. Na jednych z takich zawodów, w Lublińcu właśnie, zająłem nie najgorszą lokatę. Ówczesny szef sztabu JWK wręczał nagrody i spytał mnie, czy nie chciałbym podejść do selekcji. To był dla mnie przełomowy moment.

Selekcja

Od tego czasu działałem na czystej motywacji. Wiedziałem, że jeśli nie będę w stanie wykonać wszystkiego „na piątkę”, nie ma nawet sensu rozpoczynać tego procesu. Miałem świadomość, że jeśli nie dam rady, spalę się ze wstydu.

W-f zdałem z łatwością, z rozmową z psychologiem też nie było problemów, chociaż kilka godzin testów okazało się być trudniejsze, niż wykonanie „normy” na sprawdzianie sprawności fizycznej. Przyszedł czas selekcji i okazało się, że na przedostatnim punkcie miałem około trzech godzin przewagi nad kolejną osobą za mną. Narzucenie sobie dobrego tempa było dla mnie oczywiste. Mówiono nam przecież, że trzeba dać z siebie wszystko.

Finalnie selekcję ukończyłem z najlepszym wynikiem. JWK docenia takie starania. Zaświadczenie o etacie dostałem tego samego dnia, a ówczesny szef sztabu obiecał udzielić mi wszelkiej pomocy w procesie przeniesienia. Po selekcji ludzie z jednostki podchodzili do mnie i mi gratulowali. To był niesamowity moment.

Znalazłem się w zespole z ludźmi, o których wcześniej mogłem tylko poczytać, ludźmi, którzy stanowili i do dziś stanowią dla mnie wzór. Ścieżka kariery została mi dokładnie wyznaczona. Dwa lata służyłem w sztabie ZBA. Nie zamierzam ukrywać, że była to tak zwana biała taktyka, czyli praca nad dokumentami. Ale dzięki temu poznałem mnóstwo wspaniałych, skromnych ludzi, byłych operatorów z ogromną wiedzą i ogromnym doświadczeniem w boju. Pomagali mi na każdym kroku, uczyli mnie i udzielili mi mnóstwo dobrych rad.

Szkolenie bazowe

Kolejnym znakomitym dniem był ten, kiedy dowiedziałem się, że nadeszła moja kolej na szkolenie bazowe. W międzyczasie wyjechałem też na misję do Afganistanu, a do Polski wróciłem na dwa tygodnie przed egzaminami na kurs bazowy.

Była to dla mnie ogromna szansa, więc ponownie zrobiłem wszystko, żeby egzaminy zdać z jak najlepszą lokatą. To najprostsza droga do korpusu podoficerów. Pewnie, jest ciężko, ale to dokładnie to, czego zawsze chciałem… Jest ciężko, ale to dokładnie to, czego zawsze chciałem, lub jak też mawiał jeden z moich mentorów „nikt Wam tu pączków nie obiecywał”.

Jeśli chcesz podążyć drogą Sowy to zapoznaj się z warunkami rekrutacji do Jednostki Wojskowej Komandosów.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *