Z okazji 30 – lecia Jednostki Wojskowej GROM pojawił się drugi w tym roku numer kwartalnika „Bezpieczeństwo. Teoria i Praktyka” wydawanego przez Krakowską Akademię im. Andrzeja Frycza Modrzewskiego. Całą publikacja mająca 340(!) stron poświęcona jest tej Jednostce. W środku znajdziecie wspomnienia żołnierzy i dowódców GROM oraz wiele innych wartościowych tekstów dotyczących Wojsk Specjalnych. Na zachętę fragment jednego z takich wspomnień. Autorem jest Dariusz „Daro” Pollak /682/ – obecnie właściciel firmy C12.Spec Szkolenia.
Całość możecie pobrać ze strony kwartalnika.
„Rotacja: zaczęła się kolejna zmiana w Afganistanie, moja trzecia. Wchodzę do B-chaty, w której mieszkaliśmy całą sekcją na poprzedniej zmianie. Mam swój „boks” – taki własny pokój z dykty. Rzucam graty na ziemię i siadam na łóżku – pierwsze wrażenia i odczucia: jakbym wrócił z urlopu do drugiego domu. Jakieś osiem miesięcy wcześniej żegnałem się z tym miejscem.
Pierwsze dni są przeważnie poświęcone na aklimatyzację, bez większej aktywności – przejmowanie sprzętu, sprawdzanie, przystrzeliwanie broni. Tym razem było nieco inaczej, ponieważ na horyzoncie była „ciekawa robota”, do której jesteśmy stworzeni, czyli hostage rescue. HR są operacjami najtrudniejszymi do realizacji, ponieważ życie zakładnika staje się tu priorytetem – to do takich operacji trenujemy, dając z siebie wszystko. Taki typ „roboty”, dla każdego operatora jest jak wisienka na torcie, szczególnie podczas tej wojny.
Z informacji wywiadowczych wynika, że mamy trzech policjantów afgańskich, którzy mają zostać publicznie straceni, w najpopularniejszy wśród talibów sposób – obcięcie głowy. Znamy też lokalizację przetrzymywanych zakładników: wysokie góry, jedna z którejś zapyziałych wiosek w tym, w sumie, pięknym kraju. Mamy pakiet informacji, czas na szybkie planowanie, podczas którego ustalamy lądowisko dla śmigłowca oraz drogę podejścia. Dwie sekcje wchodzące na dwa compoundy, pozostałe, wraz ze snajperami, robią tzw. security. Sekcja, w której jestem, wchodzi do jednego ze wskazanych zabudowań, kolejna sekcja bierze sąsiadujący budynek. Plan jest dopracowany i gotowy, śmigłowiec zapotrzebowany. Zadanie musi zostać wykonane do jutra, taki jest deadline, inaczej policjanci zostaną zabici.
Realizowane przez jednostkę operacje charakteryzują się tym, że są wykonywane głownie w nocy, tym razem również nie było żadnych odstępstw. Nawigatorzy zaplanowali trasę z takim wyliczeniem, żeby pomiędzy godz. 3.00 a 4.00 zapukać do drzwi gospodarzy. Każdy z nas szykuje siebie i sprzęt do zadania na własny sposób. Moja funkcja w sekcji to breacher, zrobienie przejścia to moje zadanie. Nożyce, ładunki wybuchowe standardowe na drzwi i coś większego w razie ciekawszej przeszkody. Noktowizor, baterie zapasowe, 14 magazynków, granaty, lighsticki, batony energetyczne, woda. Karabin HK 416 z tłumikiem. Lubię go, bo jeszcze mnie nie zawiódł. Pistolet (wtedy jeszcze miałem USP), strzelba do otwierania „złośliwych” drzwi i kupa amunicji do niej. Od rana wszyscy grzebiemy przy sprzęcie, tak żeby być gotowym na misję. Wieczorem chwila odpoczynku, ale chyba nikt nie jest w stanie zasnąć. Jestem zbyt podekscytowany, zresztą jak przed każdą operacją.
Zbliża się godzina startu – ok. 24.00 ruszamy na lądowisko w Bagram. Ogromny „autobus” Chinook CH47 czeka z otwartą rampą, zapraszając nas swym przyjemnym światłem do środka. Start, dźwięk wirników i silnika, niepowtarzalna atmosfera sytuacji. Twarze moich towarzyszy broni nie zdradzają żadnej z emocji, jakie im w tym momencie towarzyszą. Nic, oprócz koncentracji i skupienia. Ja czuję strach, ekscytację, podniecenie, adrenalinę, ale myślę, że też tego nie widać na mojej twarzy. Tak jak każdy, jestem w 100% skoncentrowany. To, że zrobiłem
podobnych operacji już wiele, a na ćwiczeniach – tysiące, nie znaczy, że mogę podejść do tego na luzie„.
Ciąg dalszy tej historii znajdziecie w kwartalniku na stronie 254.
Fot. C12. Spec. Szkolenia